Nowy dzień, nowa relacja
z Wenecji. Tym razem Łukasz Muszyński wybrał się na pokaz baśni dla dorosłych zatytułowanej "
Mona Lisa and the Blood Moon". To nowe dzieło
Any Lily Amirpour, autorki "
O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu" oraz "
Outsiderki".
***
Stranger "Stranger Things"
recenzja filmu "
Mona Lisa and the Blood Moon", reż.
Ana Lily Amirpour Ana Lily Amirpour przyznaje, że "
Mona Lisa and the Blood Moon" to film zrodzony z miłości do kina fantasy. Będąc Brytyjką z irańskimi korzeniami, która w dzieciństwie wyemigrowała z rodziną do Stanów Zjednoczonych, przyszła autorka "
Outsiderki" przez lata czuła się jak – nomen omen – outsiderka. Bohaterowie hollywoodzkich widowisk byli dla niej inspiracją, aby szukać własnego głosu i nigdy nie ustawać w dążeniu do wolności. Trzecie pełnometrażowe dzieło w dorobku reżyserki potwierdza, że oba cele udało jej się osiągnąć.
Tytułową bohaterkę (znana z "
Płomieni"
Jong-seo Jun) poznajemy w mało radosnych okolicznościach. Uwięziona w kaftanie bezpieczeństwa doświadcza poniżeń ze strony sadystycznej pielęgniarki w stylu siostry Ratched. W pewnym momencie miarka jednak się przebiera, a my dowiadujemy się, dlaczego Mona trzymana jest w odosobnieniu. Wykorzystując zdolności psychokinetyczne, pacjentka zmusza swoją prześladowczynię do samookaleczenia przy pomocy nożyczek. Chcecie wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy dziewczyny? To wyobraźcie sobie, co by było, gdyby Jedenastka ze "
Stranger Things" zamiast do Hawkins w stanie Indiana trafiła do Nowego Orleanu zaludnionego przez indywidua rodem z show
Jerry'ego Springera: chciwe striptizerki, napalonych, agresywnych samców, pijane nastolatki oraz ekscentrycznych dilerów narkotyków.
W "
Mona Lisa and the Blood Moon"
Amirpour po raz kolejny bierze na warsztat znaną i lubianą przez widownię konwencję filmową, po czym przepuszcza ją przez filtr swojej poetyckiej, zwichrowanej wyobraźni. Po horrorze wampirycznym ("
O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu") i apokaliptycznym dreszczowcu ("
Outsiderka") reżyserka sięga tym razem po Kino Nowej Przygody. Mamy tu więc obdarzoną supermocami uciekinierkę, która walczy o prawo do samostanowienia; rozbitą dysfunkcyjną rodzinę, dla której spotkanie z główną bohaterką stanie się szansą na uzdrowienie domowych relacji; wreszcie upartego gliniarza (zaskakująco poważny
Craig Robinson) próbującego na własną rękę dopaść zbiega. Reżyserka z humorem odświeża na ekranie wyeksploatowane przez popkulturę klisze. Mona, zamiast wstąpić w szeregi X-Men, woli okradać klientów bankomatów. Grana przez świetną
Kate Hudson pyskata tancerka erotyczna Bonnie ani trochę nie przypomina troskliwych, przepracowanych matek z "
E.T." i "
Goonies". Z kolei policjant, który początkowo wydaje się fajtłapowatym "krawężnikiem", z czasem ujawnia detektywistyczną smykałkę.
Całą recenzję autorstwa Łukasza Muszyńskiego można przeczytać
TUTAJ.