W zeszłym miesiącu powróciła dyskusja wokół
Starożytnej, w którą
Tilda Swinton wcieliła się w widowisku "
Doktor Strange".
Kevin Feige, szef Marvel Studios, wyraził żal w związku z tym, że obsadzono ją w roli postaci, która w komiksach była przedstawiona jako azjatycki mężczyzna.
Swinton odniosła się do sprawy i przyznała, że "jest wdzięczna" za tę rozmowę.
Pamiętam, że sama miałam swego czasu wątpliwości i przysłuchiwałam się reakcji na fakt, że kobieta ze Szkocji zagra tę postać. Początkowo nie było żadnego oporu, wręcz przeciwnie. W którymś momencie reakcja uległa zmianie - i to z dobrych powodów, z którymi sympatyzuję, powiedziała
Swinton.
Kontrowersję wokół castingu zaognił fakt, że Swinton zwróciła się do komiczki
Margaret Cho z prośbą o pomoc w zrozumieniu przedmiotu sporu.
Cho, która nie znała wcześniej aktorki, poczuła się obrażona tym, że
Swinton chciała zrozumieć, dlaczego Azjaci są tak rozzłoszczeni. To było dziwne, skomentowała.
W odpowiedzi
Swinton upubliczniła całą mailową wymianę, dowodząc, że rozmowa była bardzo uprzejma. Aktorka pisała w niej, że popiera różnorodność i "nie chce znaleźć się po złej stronie debaty".
Cho natomiast wyjaśniła jej, że frustracja bierze się stąd, że biali aktorzy nagminnie przejmują i opowiadają azjatyckie historie. Komiczka skomentowała jednak, że, prosząc ją o wyjaśnienie whitewashingu,
Swinton jedynie podkreśliła własne uprzywilejowanie.
Myślę, że obecnie jesteśmy w miejscu, z którego mogę powiedzieć, że to już nie ma znaczenia i że było warto, komentuje teraz
Swinton.
Miałam poczucie, że znalazłam się wówczas w sytuacji poza moją kontrolą. I to było w porządku, ponieważ to nie mój głos powinien być wówczas wysłuchany. Podjęłam wątpliwą decyzję, by zwrócić się o pomoc w naiwny i niejasny sposób, który jedynie spotęgował nieporozumienie. Wstydzę się, że zabrnęłam w ślepą uliczkę, inicjując rozmowę. Możliwe, że pomieszałam porządki. Poza tym jednak niczego nie żałuję, podsumowała aktorka.