Recenzja filmu

Karmazynowy przypływ (1995)
Tony Scott
Denzel Washington
Gene Hackman

Karmazynowy thriller

Tony Scott po raz pierwszy łączy siły ze swoim etatowym aktorem - Denzelem Washingtonem. Za produkcję odpowiada Jerry Bruckheimer. Można by rzec - wybuchowa mieszanka. USS "Alabama" to potężny
Tony Scott po raz pierwszy łączy siły ze swoim etatowym aktorem - Denzelem Washingtonem. Za produkcję odpowiada Jerry Bruckheimer. Można by rzec - wybuchowa mieszanka. USS "Alabama" to potężny atomowy okręt o długości 168 metrów, 6 piętrach wysokości i 12 metrach szerokości, wyposażony w cztery wyrzutnie rakietowe i przenoszący 24 pociski, z których każdy ma 8 głowic jądrowych. Tymczasem w Rosji dochodzi do rebelii. Rosyjski nacjonalista Radczenko przejmuje kontrolę nad wyrzutniami rakietowymi. Wojna jest nieunikniona. W takiej właśnie sytuacji do boju rusza "Alabama" pod wodzą kapitana Ramseya (Gene Hackman) oraz jego zastępcy Huntera (Washington). Splot nieoczekiwanych wydarzeń powoduje, że między dowódcami dochodzi do spięcia. Na pokładzie dochodzi do buntu. Losy świata ważą się w decyzjach dwóch kapitanów. Głównym atutem filmu jest nie tylko wiszący w powietrzu konflikt jądrowy, ale także wewnętrzne starcie na pokładzie okrętu "Alabama". Tony Scott z wielkim wyczuciem dozuje napięcie. Spięcie pomiędzy kapitanem a porucznikiem już od samego początku wisi w powietrzu. Klaustrofobiczne pomieszczenia łodzi jeszcze bardziej podgrzewają atmosferę. Napięcie w tym filmie jest tak duże, że nie ma szans, byście odwrócili wzrok od ekranu. Akcja goni akcję. Nie wiemy, jaki będzie kolejny krok dowódców. Nie wiemy także, który z nich ma rację. Sugestywność obrazu Scotta jest możliwa dzięki znakomitym kreacjom filmowym dwóch głównych bohaterów. W ich grze nie ma ani krzty sztuczności. Ich pojedynek to pojedynek teorii z praktyką. Kapitan Ramsey ma za sobą wieloletnią służbę i nigdy jak do tej pory się nie pomylił. Dobrze zna wszystkie reguły i załogę, którą musi dowodzić. Hunter to niedoświadczony przez wojnę intelektualista. Wszystko, co wie o wojnie, wie z podręczników. Jest jednak opanowany i pewny siebie. Jerry Bruckheimer zaserwował nam kawał świetnego kina. Wszystko gra na najwyższym poziomie. Strona techniczna to majstersztyk. Scenografia jest wykonana bardzo wiarygodnie. "Ciasnota" wręcz wylewa się z ekranu. Akcja filmu nie zwalnia tempa aż do samego końca. Niczym rollercoaster pędzi z dużą prędkością, pokonując kolejne zakręty i wzniesienia. Szkoda tylko, że Bruckheimer już nie produkuje takich filmów. W jego najnowszych obrazach liczy się akcja, a nie sens czy logika. "Karmazynowy przypływ" to przykład filmu, który posiada obie te cechy. Jazda bez trzymanki gwarantowana. Dawno nie widziałem filmu, który tak ścisnął mnie za gardło i puścił dopiero na napisach końcowych. Adrenalina na najwyższym poziomie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones