obydwa są trochę przerysowane. Amerykański przesłodzony, polski nieco ośmieszający nasze narodowe wady. Oba jednak pokazują więzi rodzinne i zamiłowanie do świąt mimo różnic konfesyjnych, narodowych czy rasowych. W amerykańskim delikatnie skrytykowano nawet nałóg palenia, w polskim ośmieszono chlanie wódy na umór... W amerykańskim pokazano autentyczne zamiłowanie do muzyki w powiązaniu ze świętami. Zaangażowanie Whitney było kapitalnym pomysłem. Nikt w latach 90. nie zaśpiewałby lepiej gospelowych klasyków. O ile Cichą noc polecam dorosłym widzom, to Żonę pastora polecam całym rodzinom. Oba filmy fajnie zagrane - nie zamieniłbym ani jednego aktora/aktorki w obu.