Film do momentu przylotu czarnego charakteru („załatwiacza od ciężkich spraw”) był dla mnie w akceptowalny. Potem to już tylko usaowski szpan i hollywood’skie fajerwerki. Dziadek Denzel Washington jako Terminator, bez jaj. Mamy tu znów typowy usaowski kicz pokazujący jak jeden podstarzały Usaowiec wykańcza ruską mafię, odcina głowę węża i ocala jakąś panienkę. Usaowcy się nie wstydzą tego, że ich policja współpracuje z gangami, mafiami, a nawet chętnie włącza się w ich działalność lub sami dorabiają na boku – z czegoś w końcu trzeba żyć. Pokazują to chętnie, bo co w tym dziwnego.