Tematem jest walka z reżimem apartheidu i prześladowanie czarnego aktywisty politycznego oraz białego dziennikarza. Choć obaj z początku mają odmienne poglądy to w miarę upływu czasu Biko przekonuje Woodsa do swoich racji gdy ten ostatni ogląda warunki w jakich żyją czarni i słucha o skutkach nierównego traktowania. Więcej czarnej Afryki?! przecież są tam pokazane czarne slumsy i środowisko czarnych opozycjonistów. Ale RPA to także kraj białych wtedy zarówno zwolenników apartheidu jak i jego przeciwników (Woods i jego rodzina). Film jest o tematyce politycznej ale problemy społeczne nie są tam nieobecne.

Dla mnie film od, mniej wiecej, połowy robi się nudny.

Ja właśnie po połowie wymiękłem. Spojler.
Film jakoś się jeszcze ogląda do czasu, aż ginie Biko (niezła rola Washingtona). Na początku zwłaszcza, gdy dziennikarz jeszcze jest niebyt przekonany. Potem przechodzi na Jasną Stronę Mocy i film robi się okropnie czarno-biały. W pewnej chwili natężenie pompatycznych komunałów wygłaszanych przez Donalda staje się nieznośne.

Jest to jednak film oparty na faktach. Losy Woodsa zostały przedstawione tak jak on to widział i zgodnie z tym co przeżył. A była to przecież walka dobra ze złem. Tak jak np w Liście Schindlera byli dobrzy i źli Niemcy oraz ich ofiary. Tak i tutaj są dobrzy i źli biali obywatele RPA oraz ofiary w postaci czarnej ludności.