Co to ma być? Fabułę tego filmu można streścić w kilku punktach: facet sra, rąbie drewno, je, sprzedaje drewno, wraca i znowu je. Przeciągnięte do granic wytrzymałości widza ujęcia, skąpe dialogi pojawiające się dopiero po dobrych 40 minutach - jakim cudem ten crap wszedł do kin, nie mam pojęcia. Jedyna jego zaleta to fakt, że jest krótki. Ode mnie 1/10.
Ale przecież ja Alonso cenię za "Liverpool", który mi się podobał i wciągnął mnie pomimo swojej prostoty. Uważam po prostu, że jego debiutancki film zmarnował mi jedynie czas, być może dlatego, że nie ma w sobie tej egzotyki, co "Liverpool", być może za końcową niesmaczną scenę z pancernikiem, a może za mało ciekawego bohatera (w "Liverpool" mieliśmy marynarza, który miał jakiś cel w filmi, tutaj drwala, który w swojej codziennej egzystencji celu nie ma praktycznie żadnego).
A to przepraszam, myślałem, że w ogóle nie jesteś w temacie i jedziesz
film, po który po prostu nie powinieneś sięgać. Zwracam honor.