Film był w tym nowoczesnym stylu ze slow-motion, przyspieszeniem-zwolnieniem kamery, cofaniem taśmy w montażu itd. - trochę to przeszkadzało, ale dało się obejrzeć. Niezły był klimat Nowego Jorku (ładnie go sfilmowano pomijając montaż) i solidny był motyw psychologicznej rozgrywki między Travoltą a Washingtonem. Obaj aktorzy całkiem wiarygodnie odegrali swoje role. Również James Gandolfini na dalszym planie miał całkiem niezły występ. Niestety w drugiej połowie tempo filmu trochę siada, a i motywacje jakie kierują Ryderem są nieco dziwne - nie wiadomo przez chwilę o co mu chodzi. Również niektóre rozwiązania fabularne są najprostsze z możliwych, a reżyser stosuje tanie chwyty by podtrzymać napięcie. Np. transport pieniędzy przez zatłoczone ulice, gdzie co chwilę w konwojentów wjeżdżają samochody. Samo to, że transportują $ drogą lądową jest naciągane. A to, że w każdy możliwy sposób są uderzani przez innych uczestników ruchu to w ogóle. Albo finał, gdzie zwykły kolejarz chwyta za broń i ściga bandytów. No i wtedy jest też ta głupia scena, jak kilku policjantów biegnie i biegnie i dobiec nie może. Jak na ironię zmontowane jest to tak, jakby oni się oddalali a nie przybliżali. Tani chwyt ;). No, ale ogólnie film ujdzie i da się obejrzeć. Miał swoje plusy, stąd ocena 6/10.

Film oglądałem na Polsacie (czytał Maciej Gudowski) i tłumaczenie było strasznie spieprzone. Faki leciały w tle non-stop, a w tłumaczeniu "kurna", "nie spartol tego", "nie schrzań", "wal się", "kurde" itd. Ah ta poprawnie polityczna telewizja.