Historia Felix'a Gallardo urzekła mnie nawet bardziej, niż El Patróna Escobara. Oglądanie jak z podrzędnego gliniarza i handlarza marihuany, zamienia się w kokainowego bossa była naprawdę ciekawa. Nie zapominając o świetnej kreacji Diego Luny, który fenomenalnie oddał charakter zakompleksionego bossa, który dzięki swojej odwadze i pragmatyzmowi staje się pionierem w kokainowym biznesie w Meksyku. Bardzo dobrze się wszystko oglądało, a końcowa scena drugiego sezonu to idealne zwieńczenie serii. Może Escobar skradł więcej serc, ale to historia Gallardo bardziej do mnie przemówiła.